Znowu wakacje. Wydaje się, że zupełnie niedawno wróciliśmy z Meksyku, a przed nami już następny wyjazd – tym razem do Peru. Dużo sobie po nim obiecuję, mam nadzieję, że będzie jeszcze ciekawiej niż pół roku temu.
Udało się nam spakować dość lekko, łączna waga naszych 2 plecaków to tylko 24 kg. Owocuje doświadczenie z poprzednich wyjazdów i lekkie ubrania, które zabraliśmy ze sobą. Oczywiście sporo ważą też plecaki podręczne, sam mój sprzęt fotograficzny to 4 kg.
Mieliśmy mały problem w czasie nadawania bagażu w Krakowie. Pani na lotnisku nie udało się wybrać nam miejsc na lot z Madrytu do Limy i okazało się, że dostaliśmy miejsca daleko od siebie. Problem polegał na tym, że lot ten, mimo iż sprzedany przez Iberię, realizowany był przez peruwiański LIM, do systemu rezerwacji którego, pani w Krakowie nie miała dostępu. Dlatego zaraz po wylądowaniu w Madrycie poszliśmy do biura LIM, aby wymienić posiadane przez nas miejscówki. Pan był bardzo miły i nie dość, że udało się nam wymienić je na miejsca koło siebie, to jeszcze były one przed przejściem, a to oznaczało mnóstwo miejsca na nogi.
Korzystając z kilku godzin czasu pojechaliśmy do centrum Madrytu. Znowu spacerowaliśmy po tych samych okolicach co kilka miesięcy temu w drodze do Meksyku. Tyle, że wtedy nie było takiego upału i wcześniej zrobiło się ciemno. Szczerze mówiąc dzisiaj zamiast zwiedzać Madryt szukaliśmy miejsca gdzie można coś zjeść. Restauracje polecane w przewodniku albo były kompletnie zajęte, albo horrendalnie drogie. Skończyło się na piwie i przekąskach w jakiejś przypadkowej piwiarni. Trudno, odbijemy sobie w Peru.