Archiwa tagu: Izrael

Izrael

Biblijna Ziemia Obiecana. Właściwie to powinien być raj na Ziemi – kraj o łagodnym klimacie, różnorodnej i niezwykłej kulturze, nowoczesny i otwarty na świat. Ale ten kraj jest w stanie permanentnej wojny nie tylko ze wszystkimi swoimi sąsiadami, ale również z połową swoich obywateli. Wina leży po obu stronach i nic niestety nie zapowiada szybkiego rozwiązania tego konfliktu. Szkoda, ten kraj i ci ludzie naprawdę zasługują na więcej.

Tel Awiw, plaża
Tel Awiw, plaża

Mówi się, że Tel Awiw się bawi, Jerozolima modli, a Hajfa pracuje i w tym powiedzeniu dużo jest prawdy. Będąc w Tel Awiwie trudno uwierzyć, że to Bliski Wschód. Jest to nowoczesna metropolia, pełna wieżowców, centrów handlowych, tętniących nocą knajpek, kompletnie zsekularyzowana – łatwiej tutaj spotkać gejów trzymających się za ręce niż tradycyjnie ubranych Żydów. A do tego bardzo długa, piaszczysta plaża i ciepłe morze, to miasto spokojnie mogłoby leżeć w Hiszpanii czy we Włoszech. Może dlatego mi się tak spodobało.

O ile sam Tel Awiw jest nieco rozczarowujący dla przybysza szukającego wschodnich klimatów, to Jaffa, jego muzułmańska dzielnica, pełna sklepików, bazarów i arabskich restauracji, spokojnie zaspakaja potrzebę egzotyki. Jest to stary port, jeden z najstarszych na świecie, wspominany jeszcze w Starym Testamencie. Pod koniec XIX w. miasto to opuściło parę żydowskich rodzin, zmęczonych arabską dominacją, aby na wydmach na północ od niego rozpocząć nowe życie w osadach Neve Tzedek i Neve Shalom. Dołączyło do nich 60 innych rodzin, które kupiły 12 akrów piasków, podzieliły je na 60 działek i podzieliły je między siebie na drodze losowania. Szybko żydowskie miasto przerosło swojego arabskiego sąsiada, a w 1949 roku ostatecznie go wchłonęło.

Położona w górach, półtorej godziny jazdy wygodną autostradą od Tel Awiwu, Jerozolima to zupełnie inny świat. Formalnie jest to stolica państwa, chociaż ze względu na spór izraelsko-palestyński inne kraje tego nie uznają. Jednak te administracyjno-polityczne spory są żałosne i nic nieznaczące w obliczu Historii, której świadkiem było to miejsce. To święte miasto judaizmu, chrześcijaństwa i islamu, podzielone pomiędzy te religie i będące od dawna przedmiotem konfliktu. Samo Stare Miasto jest zresztą podzielone na 4 dzielnice, oprócz powyższych 3 jest również ormiańska. Każda z dzielnic ma swój charakterystyczny klimat i chociaż nie ma granic pomiędzy nimi, to łatwo poznać, że przeszło się z jednej dzielnicy do drugiej.

Niestety, poza dzielnicą żydowską, zabytki są bardzo słabo oznaczone i bez przewodnika lub dobrej mapy zwiedzanie jest bardzo trudne. Nie mieliśmy wiele czasu i nasze zwiedzanie ograniczyliśmy właściwie do Bazyliki Grobu Pańskiego, Ściany Płaczu i krótkiego spaceru. Na zwiedzanie Jerozolimy należy przeznaczyć raczej dni, a nie godziny. O ile dzielnica chrześcijańska nie robi jakiegoś specjalnego wrażenia na Europejczykach, to części muzułmańska i żydowska są już pełną egzotyką. Niezwykłe jest to, że w jednym miejscu można się zetknąć z tak różnymi kulturami, szkoda tylko, że nie zawsze potrafią one z sobą pokojowo współżyć. Dzielnica muzułmańska, po Indiach nie była dla mnie jakąś nowością, ale miałem okazję bardzo blisko zetknąć się z tradycją żydowską. Chociaż podobno znam więcej rabinów niż przeciętny Żyd w Nowym Jorku, nie miałem okazji bliżej poznać żydowskiej kultury. Szczególne wrażenie zrobiły na mnie okolice Ściany Płaczu, gdzie miałem szczęście widzieć uroczystości Bar micwa, związane z wkroczeniem chłopców w dorosłość. Tak, to miejsce zdecydowanie warte jest zobaczenia i na pewno tam wrócę. Może ja też w końcu dorosnę? 😉

Nad Morzem Martwym
Nad Morzem Martwym

Pewnie najsłynniejszą, po Jerozolimie, atrakcją Izraela jest Morze Martwe. Nie mogliśmy sobie odmówić wizyty w tym miejscu. Nasz entuzjazm nieco opadł, gdy nawigacja po wpisaniu adresu pokazała komunikat, że droga wiedzie przez Zachodni Brzeg i może być niebezpieczna. Próbowałem się dodzwonić do polskiej ambasady, ale tam nikt nie potrafił udzielić mi informacji (sic!) odsyłając mnie od jednego do drugiego numeru telefonu, z których żaden nie działał. Zaryzykowaliśmy jednak, nie do końca świadomi tego jak bardzo. Trasa faktycznie wiodła na granicy Terytoriów Palestyńskich, widzieliśmy mur je otaczający i minęliśmy kilka wojskowych punktów kontrolnych. Mimo, że rozumiem intencje związane z postawieniem tego muru, to jednak dla mnie, człowieka wychowanego za Murem Berlińskim, był to niezwykle przygnębiający widok. Osiedla, które widzieliśmy na wzgórzach były kompletnym przeciwieństwem Tel Awiwu, to były właściwie slumsy zamieszkane przez Palestyńczyków. Już później, po powrocie di Europy, pewien Izraelczyk powiedział mi, że ryzyko było bardzo duże, gdybyśmy zjechali z autostrady. Gdyby to był on, Żyd, pewnie by zginął, my może byśmy się jakoś wykręcili. Mówił poważnie, ale mam nadzieję, że to tylko taka psychoza, trudno mi sobie wyobrazić kraj, którego obywatele zabijają jeden drugiego tylko dlatego, że wyznaje inną religię. Świat jest chory, ale chyba nie aż tak, prawda?

Autostrada wiodąca nad Morze Martwe powoli opadała coraz niżej, w pewnym momencie zobaczyliśmy znak „poziom morza”, a dalej następne oznaczenia: -50 m pod poziomem morza, -100, -200. Skończyło się na -417 m nad samym brzegiem, jest to najniższe miejsce na Ziemi. Będąc w okolicy można bardzo łatwo zrozumieć, skąd wzięła się nazwa. Morze położone jest na kamienistej pustyni, u stoków Gór Judzkich. Nie ma żadnej roślinności, poza małymi oazami, pewnie sztucznie utrzymywanymi. No i poza entuzjastami kąpieli w solance. Aby dojechać do miejsca gdzie można się kąpać należało przejechać kilkanaście kilometrów wzdłuż brzegu i zapłacić równowartość 50 zł (!) aby wejść na „plażę”. Sama kąpiel w takiej wodzie jest średnio atrakcyjna – woda jest bardzo ciepła, a do tego lepka i nieprzyjemna ze względu na bardzo wysokie, 28% zasolenie. Ale dużą frajdą jest położenie się na wodzie i unoszenie się na jej powierzchni, to naprawdę działa. Można się również wysmarować błotem, podobno leczniczym. Ja jestem piękny i zdrowy bez tego, więc błoto sobie darowałem.

To była dla mnie tylko próbka Izraela, na pewno tam jeszcze wrócę, tym razem już na dłużej i dla wypoczynku. To państwo na pewno warte jest odwiedzenia.