Santander
![Santander](http://krzysztofhajduk.pl/wp-content/uploads/2008/05/DSCF0794-300x199.jpg)
Kiedyś, zanim jeszcze zaczęła się moja fascynacja kulturą iberyjską, uważałem, że Hiszpania to flamenco, słońce i kretyńskie zabawy z bykami, słowem: Andaluzja. Dopiero później, gdy pojechałem do Kraju Basków, a potem do Galicji przekonałem się, jak piękna, różnorodna i fascynująca jest północna Hiszpania. Nie dziwię się, że Hiszpanie tam właśnie, a nie na Costa Jakaś-Tam spędzają swoje wakacje. Wybrałem się więc ich śladem i wylądowałem w Santander, stolicy regionu Cantabria.
No cóż, mogłem wylądować lepiej. Santander nie ma w sobie nic porywającego. Fajnie jest przespacerować się promenadą wzdłuż zatoki i plaży, aż na Półwysep Magdaleny, na końcu którego znajduje się pałac o tej samej nazwie. Jeszcze lepiej spędzić czas w barach i restauracjach, koniecznie próbując świetnych owoców morza. Ale zaraz potem spokojnie można, bez większego żalu, opuścić to miasto.
Santillana del Mar
![Santillana del Mar](http://krzysztofhajduk.pl/wp-content/uploads/2008/05/DSCF0818-300x199.jpg)
To przepiękne, znakomicie zachowane, średniowieczne miasteczko znajduje się 30 km na wschód od Santander. Warto zatrzymać się na noc, ponieważ swoje prawdziwe piękno pokazuje wieczorem, gdy odjedzie ostatni autokar z turystami. Można wtedy spokojnie zwiedzić romański klasztor z XII w., pospacerować pięknymi, pustymi uliczkami, zjeść kolację w którejś z licznych knajp, a potem przespać się w hotelu, w kilkusetletniej kamienicy.
To jednak nie urok miasteczka przyciąga w te okolice rzesze turystów, ale znajdująca się niedaleko jaskinia Altamira, “Kaplica Sykstyńska epoki paleolitu”. To tutaj, kilkanaście tysięcy lat temu, ktoś postanowił uwiecznić sceny z codziennego życia ówczesnych ludzi i dzięki temu możemy oglądać dzisiaj na suficie jaskini obrazy przedstawiające bizony, jelenie czy konie. Precyzja i piękno tych rysunków nawet dzisiaj robią ogromne wrażenie. Szkoda tylko, że prawdziwa jaskinia jest niedostępna do zwiedzania i pozostaje nam jedynie jej wierna replika.
Oviedo
![Oviedo, ulica cydru](http://krzysztofhajduk.pl/wp-content/uploads/2008/05/DSCF0872-300x199.jpg)
Słynny film Woody’ego Allena równie dobrze mógłby nosić tytuł “Vicky Cristina Oviedo” bo to właśnie do stolicy Asturias Bardem zabiera samolotem obie, dopiero co poznane w knajpie, panienki. Nic więc dziwnego, że wdzięczni mieszkańcy ufundowali reżyserowi pomnik, nie zrażając się faktem, że na plakacie zabrakło nazwy ich miasta. Może to i lepiej, bo dzięki temu to urocze miejsce ominęły hordy turystów, za którymi zawsze podąża tandeta, zgiełk i wysokie ceny.
Moja podróż do Oviedo była nie mniej ekscytująca, chociaż z zupełnie innego powodu. Zaplanowałem, że dojadę tam z Santillana del Mar autobusem, ale niestety strajk kierowców wszystko popsuł. Musieliśmy wrócić do Santander i dopiero wieczorem dojechaliśmy do Oviego pociągiem. Pech, ale kryzys mocno daje się Hiszpanom we znaki, pierwszy raz tak wyraźnie to zobaczyłem właśnie w czasie tej podróży.
Kryzys jednak nie przeszkadza Hiszpanom dobrze się bawić. Bary w Oviedo pełne były ludzi. Odwiedziliśmy parę z tych barów, zatrzymując się nieco dłużej na Ulicy Cydru, gdzie królował ten napój jabłkowy, z którego słynie Asturias. Kelnerzy nalewają go trzymając butelkę wysoko nad głową, a kufel nisko przed sobą. Nic więc dziwnego, że w czasie tej ceremonii mnóstwo cydru się wylewa co sprawia, że cała okolica przesiąknięta jest charakterystycznym zapachem.
![Oviedo](http://krzysztofhajduk.pl/wp-content/uploads/2008/05/DSCF0877-300x199.jpg)
Oviedo ma dużo więcej uroku niż Santander. Akurat trafiliśmy na Boże Ciało, więc mieliśmy okazję zobaczyć podobne uroczystości jak te, widziane wcześniej w Galicji.
Bardzo ładne jest również całe stare miasto. Szkoda, że przez problemy z transportem straciliśmy sporo czasu i nasze zwiedzanie musieliśmy ograniczyć do pobieżnego spaceru po centrum.