Arequipa

Drugi dzień w Arequipie był błogim lenistwem. Rano załatwiliśmy tylko hostel w kanionie Colca oraz kupiliśmy bilety na autobus do kanionu oraz od razu na czwartek do Puno. Przy okazji okazało się, że pomysł z telefonem na kartę, który tak sprawdził się w Meksyku przy rezerwacji hoteli, tu jest do bani. Koszt rozmowy na numer stacjonarny jest horrendalny, te 20 soli, które zapłaciłem za kartę Claro powinno wystarczyć na 20 min. rozmowy. Ale gnojek, który sprzedawał mi tę kartę mi nie powiedział już, że tylko do tej samej sieci. Na stacjonarny wystarczyło na 1 sekundę! Daliśmy więc sobie spokój z komórkami i dzwonimy z telefonów publicznych.

Pojechaliśmy również do Yanahuara, jednej z dzielnic Arequipy, aby tam zobaczyć i sfotografować górujący nad miastem wulkan Mistí. Skusiliśmy się na będącą w tej dzielnicy rekomendowaną przez Lonely Planet restaurację Sol de Mayo serwującą dania peruwiańskie. Niestety, rozczarowała nas ona. Nie tylko dlatego, że zamiast obiecanej muzyki peruwiańskiej, słyszeliśmy włoskie “Volare”, ale również jedzenie było do niczego. Dostałem strasznie tłuste kawałki wieprzowiny, a zamiast prawdziwej chichy (rodzaju piwa z kukurydzy) dostaliśmy chicha morada (bezalkoholową). Dużo lepsza była wczorajsza Ary Quepay, do której zresztą znowu dzisiaj poszliśmy na Mate de Coca i mój nowy ulubiony drink: algarrobina, który mam nadzieję będzie jakoś dostępny w Europie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *