San Augustinillo

Ostatnie dwa dni spędziłem głównie kołysząc się na hamaku na plaży, pod palapą – dachem z liści palmowych. Stałem się tutaj wielkim fanem hamaków, jeden kupiłem sobie nawet do domu od przygodnego sprzedawcy. Nie wiem tylko, jak go zamontuję.

Plaża w San Augustinillo jest cudowna, a co najważniejsze, zupełnie pusta. Na kilkukilometrowej plaży było tylko kilkoro turystów, do tego bardzo ciepła, turkusowa woda i świetna pogoda – żadnej chmury, prawie bezwietrznie, 35°C w dzień i 25°C w nocy. Dobrze, że domek nie miał ścian, a miał za to wentylator. W przeciwnym wypadku trudno by było wytrzymać. Dzięki temu, że domek był zupełnie otwarty, miało się wrażenie spania na plaży, niesamowite uczucie. Sam domek zbudowany był głównie z bambusa, a dach miał z liści palmowych.

W wiosce jest kilka małych restauracji, które serwują wspaniałe jedzenie. Przez te kilka dni żywiliśmy się głównie owocami – jadłem tutaj przepyszną papaję – oraz świeżymi, świetnie przyrządzonymi rybami.

Przez cały czas towarzyszył nam szum, a właściwie huk łamiących się fal. Niedaleko stąd jest Puerto Escondido – mekka surferów, którzy mają świetne warunki do uprawiania tego sportu. Miałem ochotę spróbować, ale bałem się, że mi się to spodoba i będę chciał przyjeżdżać tutaj co chwilę.

Świetne miejsce, aby nabrać sił przed dalszą podróżą – dzisiaj czeka nas całonocna jazda do San Cristóbal de las Casas.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *