Posadas

Przepis na wtopienie się w tłum Argentyńczyków, tak, by nikt nie poznał, że jesteśmy turystami jest bardzo prosty. Wystarczy wziąć do jednej ręki termos, do drugiej kubek z metalową rurką i gotowe: somos argentinos.

Może dla nas symbolem Argentyny jest wino, ale tutaj zdecydowanie więcej niż wina pije się yerba mate – naparu z liści ostrokrzewu paragwajskiego, powszechnie występującego tutaj drzewa. Bardzo często można tutaj spotkać ludzi w każdym wieku z termosem, popijających przez srebrną rurkę (bombilla) napój z charakterystycznego pojemnika (mate). Bardzo trudno spotkać ten napój w restauracji, tutaj wszyscy robią go sobie samemu.

Nie wiem dokładnie jakie właściwości ma mate, podobno ma dużo więcej kofeiny niż kawa, dlatego jest tak popularna wśród kierowców i studentów, którzy nawet wierzą, że kropla mate rozlana na książkę gwarantuje zdanie egzaminu. Ale mate to nie tylko napój, to pewien zwyczaj, rytuał polegający na dzieleniu się tym napojem z innymi. To jest esencja mentalności Argentyńczyków. Mieliśmy szczęście poznać tutejszych mieszkańców i być zaproszonymi do picia mate. Jedna osoba przygotowuje napar: napełnia suszem ¾ pojemności mate. Najlepiej, aby to były same liście bez ogonków. Potem dosypuje trochę cukru (chociaż prawdziwi hardcorowcy piją mate bez cukru), przykrywa pojemnik dłonią i wstrząsa nim mieszając yerba mate z cukrem, a przy okazji na dłoni pozostaje najdrobniejszy proszek z suszu, który jest niezdrowy dla żołądka, więc lepiej się go pozbyć. Po wymieszaniu, ustawiamy mate pod kątem, tak, aby susz dotykał krawędzi pojemnika. Dolewamy gorącą (ale nie wrzącą) wodę, najlepiej tak, aby wlewała się ona “pod” susz, na wierzchu suchą warstwę. Bierzemy bombillę i zakrywając jej ustnik palcem, wsadzamy ją w susz, w miejsce, gdzie laliśmy wodę.
 Przygotowujący mate pije ją pierwszy, ponieważ pierwsza porcja ma najmocniejszy smak i jest najbardziej gorzka. Gdy wypije swoją porcję, przyrządza nową i podaje następnej osobie. Ta ją pije, a potem oddaje mate „mistrzowi ceremonii”, który znowu zalewa mate gorącą wodą i przekazuje ją kolejnej osobie. Susz zmienia się co około pół litra wody.

Piszę o tym przy okazji wizyty w Posadas, ponieważ to tutaj właśnie, w regionie Misiones jest centrum uprawy yerba mate, tutaj chyba również najwięcej się jej pije. Idąc bulwarami wzdłuż rzeki Parana widać niezliczone grupki, najczęściej młodych ludzi, którzy rozmawiają, pijąc yerba mate. Termos i mate to tutaj rzeczy, bez których nie wychodzi się z domu. Co ciekawe, potentatami w produkcji yerba mate są potomkowie polskich imigrantów.

Same Posadas to kolejne odwiedzone przez nas miasto w Argentynie. Nie ma tutaj nic specjalnego do oglądania, zatrzymaliśmy się licząc na odwiedzenie jakiejś plantacji yerba mate, ale najciekawsza i największa z nich, założona przez Jana Szychowskiego prawie 100 lat temu Amanda, jest akurat zamknięta w poniedziałki i wtorki. Pech.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *