Cafayate

Gdyby w Cafayate były fontanny, to analogicznie do Mendozy, płynąłby w nich torroentes. Aż trudno uwierzyć, że w tak niegościnnych, pustynnych okolicach może być wyrabiane tak dobre wino. Ale tajemnica tkwi w dobrym nawadnianiu, nasłonecznieniu (jest tutaj 340 słonecznych dni w roku!) i wysokości, na której leżą winnice i która powoduje duże różnice temperatur pomiędzy dniem, a nocą. To wszystko sprawia, że Cafayate stało się drugim po Mendozie argentyńskim centrum produkcji wina i oprócz wspomnianego białego torroentesa produkuje się również inne gatunki, łącznie oczywiście z „argentyńskim” malbekiem. W samym miasteczku i okolicach jest dużo winnic, które można odwiedzić, warte zobaczenia jest również nowoczesne, multimedialne muzeum wina „La Vid y el Vino”.

Quebrada de Cafayate
Quebrada de Cafayate

Ale Cafayate to nie tylko winnice, to również Quebrada de las Conchas, niezwykle malownicza dolina w Andach. Nieco przypomina ona widzianą przez nas wcześniej Quebrada de Humauaca, ale wydaje się, że natura miała tutaj zdecydowanie większą wyobraźnię i rozmach co zaowocowało nieziemskimi formacjami skalnymi, z których największe wrażenie robi „Garganta del diablo” (Gardło diabła), do którego środka prowadzi kilkuminutowa wspinaczka oraz Anfiteatro, którego wysokie, pionowe ściany zapewniają na tyle dobrą akustykę, że odbywają się tutaj koncerty, jak w prawdziwym amfiteatrze. Ten pustynny, skalny krajobraz wypełniają rośliny i zwierzęta, które były w stanie dostosować się do takich warunków: węże, skorpiony, jaszczurki, pająki.

Wąwóz najfajniej jest zwiedzać samemu, na rowerze albo samochodem. Ponieważ nie mieliśmy samochodu, a nasze siedzenia dopiero co się zagoiły po mendoskim zwiedzaniu winnic, zdecydowaliśmy się wziąć wycieczkę z Cafayate. Teoretycznie dało by się to zrobić komunikacją publiczną, ale byłoby to bardzo niewygodne i zajęłoby dużo czasu.

Jak zwykle w Argentynie, dziką natura i cywilizacja, chociaż oddzielone od siebie, sąsiadują ze sobą bardzo blisko. Dlatego, gdy już się wróci do Cafayate warto się wybrać do Casa de Empanadas, gdzie robione są chyba najlepsze na świecie empanadas, pieczone pierogi nadziewane mięsem. Ale tutaj akurat spośród kilkunastu rodzajów empanadas, tylko kilka jest mięsnych, inne są nadziewane warzywami i te właśnie są najlepsze. Będąc w miasteczku trzeba się tutaj wybrać, zamówić przynajmniej z tuzin i popić to winem torrontes.

Ale prawdziwy skarb Cafayate leży dwie przecznice dalej, to Chato’s Wine Bar. Jest to bar, gdzie można spróbować wina na kieliszki, jedząc przy tym jakieś lekkie zakąski, a przede wszystkim godzinami rozmawiać z Chato, właścicielem tego lokalu i niezwykle miłym człowiekiem. Nie ma sensu tracić czasu na beznadziejne degustacje wina w winiarniach, tutaj można spróbować różnych gatunków dobranych przez Chato, który do tego pięknie potrafi o winie opowiadać. Kilka lat temu pracował jako przewodnik w winnicy, a 3 lata temu założył bar. W tym roku zrobił kilka beczek własnego wina, na razie jeszcze z kupionych winogron i mam nadzieję, że wrócę tam i spróbuję z Chato tego wina, trzymam za niego kciuki, bo to niezwykły człowiek, pasjonat, wkładający całe serce w to, co robi.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *