Wulkany na Kostaryce zdecydowanie są przereklamowane. Najczęściej są w chmurach, a jak już coś widać, to nie powala to na kolana. Zresztą może specjalnie są w chmurach? Przecież podobno bardziej interesujące jest to co zakryte niż to co odkryte. Ale to chyba nie o wulkanach było…
Widziałem środek wulkanu, żadne cuda – wielka, osmolona dziura w ziemi, ze środka której leniwie snuje się dym. W powietrzu czuć lekki zapach siarkowodoru. Tam niżej jest piekło. A wyżej chmury, które rozwiewają się tylko na moment odkrywając wątpliwe wdzięki starego krateru, aby za moment znowu wstydliwie przykryć je białą zasłoną mgły.
![Kawa](http://krzysztofhajduk.pl/wp-content/uploads/2014/01/DSC_6274-300x199.jpg)
Po południu pojechaliśmy do największego kostarykańskiego producenta kawy – Britt. Fabryka położona jest w pobliżu miejscowości Barva, bardzo blisko stolicy. Zanim tam dojechałem, kostarykańskie drogi zaliczyły ode mnie parę niewybrednych komentarzy. W fabryce liczyliśmy, że dowiemy się czegoś ciekawego o kawie, ale wyszliśmy nieco rozczarowani. Prezentacja prowadzona była przez aktorów, miała w założeniu być zabawna, ale niewiele wniosła do naszej wiedzy. Szkoda, tym bardziej, że mamy porównanie z fabryką tequili, którą widzieliśmy w Meksyku. Tamta była prawdziwą lekcją produkcji i degustacji tequili, a tutaj uraczono nas mało skomplikowanym show. Ale można się było tego spodziewać – pija się tutaj kawę na modłę amerykańską – mało kawy, dużo wody. Nie ma szans, aby doceniać smak kawy, dla mnie każda tutaj smakuje tak samo. Na szczęście zrobiliśmy małe zakupy w sklepie firmowym, będziemy próbować w Polsce.
Ostatni wieczór na Kostaryce spędziliśmy w meksykańskiej knajpie wspominając jak fajnie było w Meksyku. Trochę nas rozczarowała Kostaryka, ale może to jest wynik przykrego wydarzenia sprzed tygodnia i braku atmosfery nowości, która towarzyszyła nam w czasie pierwszej podróży do Ameryki Łacińskiej?