Poás

Wulkany na Kostaryce zdecydowanie są przereklamowane. Najczęściej są w chmurach, a jak już coś widać, to nie powala to na kolana. Zresztą może specjalnie są w chmurach? Przecież podobno bardziej interesujące jest to co zakryte niż to co odkryte. Ale to chyba nie o wulkanach było…

Widziałem środek wulkanu, żadne cuda – wielka, osmolona dziura w ziemi, ze środka której leniwie snuje się dym. W powietrzu czuć lekki zapach siarkowodoru. Tam niżej jest piekło. A wyżej chmury, które rozwiewają się tylko na moment odkrywając wątpliwe wdzięki starego krateru, aby za moment znowu wstydliwie przykryć je  białą  zasłoną mgły.

Kawa
Kawa

Po południu pojechaliśmy do największego kostarykańskiego producenta kawy – Britt. Fabryka położona jest w pobliżu miejscowości Barva, bardzo blisko stolicy. Zanim tam dojechałem, kostarykańskie drogi zaliczyły ode mnie parę niewybrednych komentarzy. W fabryce liczyliśmy, że dowiemy się czegoś ciekawego o kawie, ale wyszliśmy nieco rozczarowani. Prezentacja prowadzona była przez aktorów, miała w założeniu być zabawna, ale niewiele wniosła do naszej wiedzy. Szkoda, tym bardziej, że mamy porównanie z fabryką tequili, którą widzieliśmy w Meksyku. Tamta była prawdziwą lekcją produkcji i degustacji tequili, a tutaj uraczono nas mało skomplikowanym show. Ale można się było tego spodziewać – pija się tutaj kawę na modłę amerykańską – mało kawy, dużo wody. Nie ma szans, aby doceniać smak kawy, dla mnie każda tutaj smakuje tak samo. Na szczęście zrobiliśmy małe zakupy w sklepie firmowym, będziemy próbować w Polsce.

Ostatni wieczór na Kostaryce spędziliśmy w meksykańskiej knajpie wspominając jak fajnie było w Meksyku. Trochę nas rozczarowała Kostaryka, ale może to jest wynik przykrego wydarzenia sprzed tygodnia i braku atmosfery nowości, która towarzyszyła nam w czasie pierwszej podróży do Ameryki Łacińskiej?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *