Granada

Piątek był dużo spokojniejszym dniem. Po śniadaniu pojechaliśmy na dworzec kolejowy, a po drodze wstąpiliśmy do centrum handlowego kupić lepszy przewodnik po Andaluzji. Podróż pociągiem z Sevilli do Galicji trwała 3 godziny, kosztowała 21.25€ od osoby i była dość komfortowa. Gdy wysiadłem z pociągu uderzył mnie upał i widok ośnieżonych szczytów Sierra Nevada. Do hotelu dotarliśmy autobusem i kawałek na piechotę. Hotel Los Angeles (c/ Cuesta de Escoriaza, 17) był co prawda bardziej komfortowy niż ten, który mieliśmy w Sevilli, ale gorzej położony – do centrum szliśmy ok. 15 minut. Za to do Alhambry, celu wizyty w Granadzie było stamtąd blisko.

 

Granada
Granada

Granada bardzo mi się podobała, ale nie aż tak jak Sevilla. Granada ma jednak swój klimat, mimo, że wydaje się być dużo bardziej skomercjalizowana. Sevilla wydawała mi się być miastem, które żyje mimo turystów, podczas gdy Granada żyje dla turystów. Z tego względu (oraz ze względu na cenę) nie skusiliśmy się na pokazy flamenco w Sacromonte (zambras). Odradzają je przewodniki, a ja, gdy zobaczyłem w folderze wycieczkowiczów siedzących na plastikowych stołkach dookoła jakiegoś pomieszczenia i tancerkę na środku również dałem sobie spokój. Byliśmy natomiast w Albayzín, jednej ze starych dzielnic. Spacer zawiódł nas na wzgórze i Mirador de San Nicolaus skąd roztaczał się piękny widok na Granadę, a przede wszystkim na Alhambrę.

W całym mieście widać oznaki uroczyście tu obchodzonego Bożego Ciała – panie w różnym wieku w tradycyjnych strojach, wystawa figur i masek używanych w procesji, wystawa laureatów konkursu ogłoszonego z okazji Bożego Ciała na najpiękniejszą roślinę. Niestety, byliśmy w Granadzie za krótko, aby zobaczyć samą procesję.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *