Cabo de Gata

Dzisiaj mieliśmy pojechać do Ubedy i Baezy, ale padający deszcz skłonił nas do zmiany planów. Na szczęście w Hiszpanii zawsze gdzieś świeci słońce, a jak sprawdziliśmy, teraz świeciło nawet niedaleko od nas, zaledwie 250 km na południe.

Cabo de Gata
Cabo de Gata

Po 2 godzinach jazdy deszcz przestał padać, chwilę później wyjrzało słońce, a gdy dojechaliśmy na wybrzeże, w okolice Almerii, po chmurach nie było już śladu. Zmienił się również krajobraz: zielone pola i lasy zastąpiły surowe, pustynne wzgórza. Nie było może upalnie, ale dwadzieścia parę stopni i pełne słońce było miłą i pożądaną odmianą po ostatnich zimnych i mokrych dniach.

Skierowaliśmy się do San José, centrum Parku Narodowego Cabo de Gata. Okolice uchodzą za najpiękniejszy fragment śródziemnomorskiego wybrzeża Hiszpanii. Tak podobno wyglądała Costa del Sol przed zabetonowaniem i najazdem hord turystów z Północy i Wschodu. Miasteczko leży nad niewielką zatoką, o tej porze roku jest jeszcze prawie puste nie licząc paru mieszkańców i nielicznych turystów. Nie mieliśmy żadnej rezerwacji, postanowiliśmy poszukać noclegu już na miejscu. Marzył się nam hotel nad samym morzem, aby można było zasypiać przy szumie fal, ale nic takiego nie było w miasteczku. W zamian za to dostaliśmy pokój nieco dalej od morza, ale za to z… solarium. Biorąc go, za bardzo nie wiedziałem co pani miała na myśli, ale cena poza sezonem była promocyjna, a ja nie chciałem wyjść na prostaka, który nigdy nie słyszał o solarium. Pokiwałem więc ze zrozumieniem głową, w geście „a, tak, solaria jedzą mi z ręki” i poszedłem do pokoju. Na miejscu okazało się, że solarium to po prostu wyjście na dach, gdzie są leżaki i można się opalać. Fajna sprawa, jeśli ktoś lubi się opalać, ale miło jest również położyć się wieczorem i patrzeć na gwiazdy.

Cabo de Gata, hotel w Carboneras
Cabo de Gata, hotel w Carboneras

Na szczęście Cabo de Gata ma ofertę nie tylko dla miłośników solariów. To przede wszystkim piękna, choć surowa natura. Suchy klimat sprawia, że roślinność jest tutaj uboga, ale tym większe wrażenie robi wybrzeże. Z rzadka porośnięte roślinnością góry, schodzące do morza i skrywające największy skarb tych okolic: piękne, zaciszne plaże. Jest ich tutaj dziesiątki, może nawet setki, małe i trochę większe, z piaskiem lub drobnymi żwirkiem (moje ulubione). Puste, ukryte przed wzrokiem ciekawskich, więc nic dziwnego, że miejsce to stało się mekką naturystów.

Cabo de Gata to park narodowy, poza kilkoma miasteczkami nie wolno tutaj nic budować, nie ma wielkich ośrodków turystycznych, dużych hoteli czy prywatnych plaż. Wszystko jest nieskażone, czyste i dostępne dla wszystkich. Do niektórych plaż, tych znajdujących się w miasteczkach lub ich pobliżu można dojść pieszo, do innych trzeba dojechać, zostawić samochód na parkingu, czasem dość daleko od morza i pieszo dojść na plażę. Na miejscu nie ma żadnych barów, fast foodów, więc wszystko trzeba zabrać ze sobą. Ten drobny wysiłek rekompensuje z nawiązką możliwość obcowania z nieskażoną przyrodą, a cisza przerywana jest tylko szumem fal.

Cabo de Gata, Playa de los Muertos
Cabo de Gata, Playa de los Muertos

Najsłynniejszą plażą w okolicy jest Playa de los Muertos (Plaża Umarłych). Jej makabryczna nazwa wzięła się z czasów, gdy na przybrzeżnych skałach rozbijały się statki, a ludzie tracili tam życie. Te czasy na szczęście minęły i teraz można cieszyć się krystalicznie czystą wodą i piękną plażą z drobniutkim żwirkiem, który z delikatnym szelestem rozstępuje się pod stopami. Jednak to nie żwirek, ale Hollywood uczyniło tą plażę sławną “wystawiając” ją w 3. części Indiany Jonesa.

Texas Hollywood / Fort Bravo
Texas Hollywood / Fort Bravo

Okolice Cabo de Gata mają zresztą dużo więcej związków z filmem. Na pustyni niedaleko Tabernas, Sergio Leone kręcił swoje spaghetti westerny, były tutaj nakręcone niektóre sceny z 2001 Odyseja Kosmiczna, Mad Max III, a nawet z kultowego filmu mojego pokolenia: Conan z Arnoldem Schwarzeneggerem. Dzisiaj można zobaczyć Fort Bravo, miasteczko z Dzikiego Zachodu, gdzie wciąż kręcone są filmy, chociaż teraz już głównie reklamowe. Zwiedzanie tej atrakcji kosztuje 20€, co nam wydało się przesadą, więc zobaczyliśmy ją tylko z zewnątrz.

Doświadczalne centrum energii słonecznej koło Tabernas
Doświadczalne centrum energii słonecznej koło Tabernas

Niedaleko Tabernas można zobaczyć coś, co przypomina scenografię do innego filmu, tym razem science-fiction. To Plataforma Solar De Almería – ośrodek badawczy nad energią słoneczną. Mieliśmy ogromnego pecha, bo był w tym momencie zamknięty do zwiedzania, ale nawet z za ogrodzenia robi prawdziwie „kosmiczne” wrażenie – najróżniejsze instalacje pozwalające pozyskiwać i przekształcać energię słoneczną. Tutaj badane są i rozwijane różne technologie związane z wykorzystaniem słońca do produkcji elektryczności czy do odsalania wody. Największe wrażenie robi wieża z piecem, który do 1500 ºC rozgrzewają promienie słoneczne odbite od 300 ruchomych luster i skupione w jednym miejscu na szczycie wieży.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *