Procida

Uciekłem z Polski na długi majowy weekend chcąc uniknąć korków i kaprysów pogody. Celem ucieczki została ojczyzna pizzy i camorry – Neapol. Z camorrą na szczęście nie miałem do czynienia, natomiast z pizzą i owszem.

Neapol
Neapol

Miasto robi oszołamiające wrażenie, chociaż niekoniecznie pozytywne. Jest bardzo brudne, hałaśliwe, zatłoczone, a przez to męczące. Wydaje się, że trudno je pokochać, ale ma jednak pewną atmosferę, której nie spotkałem na północy kraju. Te Włochy, które widziałem w Neapolu są jakby bardziej surowe, proste, jakby trochę zatrzymane w czasie, ale przez to bardziej autentyczne. Nie wiem, czy chciałbym tutaj mieszkać, ale cieszę się, że odwiedziłem to miejsce.

Nie omieszkaliśmy odwiedzić żelaznych punktów każdego turysty trafiającego w to miejsce: Pompeje, Herculanum, Stare Miasto, Capodimonte, bazylika z kaplicą św. Januarego, zatoka neapolitańska. Ale to, co najbardziej mi się podobało to było, jak zwykle we Włoszech, jedzenie. To tutaj narodziła się pizza, więc trudno było nie trafić do jednej z najsłynniejszych tutejszych pizzerii: powstałej w 1870 roku „Da Michele”. To nic, że jej wystrój przypomina jadłodajnie, a do wyboru są tylko 2 rodzaje pizzy. To nic, że na wejście do środka trzeba czekać w kolejce, a gdy już się wejdzie ktoś zostanie dosadzony nam do stolika, aby jak najwięcej ludzi mogło się zmieścić. Za to gdy już zaczniemy jeść tą pizzę, nigdy nie wrócimy do tych podróbek, które serwują nam gdzie indziej.

Procida
Procida

Ale to, co naprawdę urzeka oddalone jest o niespełna godzinę rejsu łodzią od Neapolu. To mała wyspa Procida. Nie jest tak popularna jak pobliska Capri, ale przez to dużo spokojniejsza i cichsza. Ma to również swoje wady – mało kto mówi tutaj po angielsku, menu w restauracjach jest tylko po włosku, a baza noclegowa jest dość ograniczona. Nie jest może miejsce pozbawiona wszystkich wad Neapolu – wciąż bywa hałaśliwa, a wędrując jej wąskimi uliczkami trzeba co chwilę tulić się do muru, aby nie zostać rozjechanym przez jadący samochód, skuter czy inny terkoczący wynalazek. Ale są miejsca zupełnie inne, gdzie można siedzieć w restauracji na przystani, jeść super jedzenie słuchając szumu morza, a później wrócić do hotelu, aby na tarasie czytać książkę, czy po prostu nie robić nic i cieszyć się życiem. Bo to jest takie miejsce – do jedzenia, spania i odpoczywania. Prawdziwe Włochy.

Tak mi się tutaj podoba, że zdecydowałem się przyjeżdżać na tą wyspę co roku na majowy weekend, aby cieszyć się morzem, spróbować wyśmienitej włoskiej kuchni i po prostu odpocząć.

Ale póki co, jutro muszę wrócić do polskiej rzeczywistości.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *