Meksyk

Wybrzeże PacyfikuMeksyk miał być naszą pierwszą egzotyczną przygodą, planowaną już w 2006 roku, zaraz po powrocie z Norwegii. Z różnych powodów te wakacje się odciągały, w międzyczasie zdążyliśmy wyjechać na kilka krótszych wyjazdów, w miejsca nie mniej egzotyczne. Ale na prawdziwe wakacje musieliśmy czekać ponad 2 lata. Bez wątpienia, Meksyk wart był tego czekania.

Ten kraj nas zauroczył. O ile pierwsze dni spędzone w stolicy były nieco rozczarowujące, to każdy następny dzień przynosił masę nowych, niezwykłych wrażeń. Począwszy od uroczego miasteczka, którym jest Oaxaca, poprzez San Augustinillo z najpiękniejszą plażą, jaką w życiu widziałem, San Cristobal de las Casas i niezwykłe obrzędy Indian, ruiny, które zostały po imperium Majów i dżunglę pełną egzotycznych roślin i zwierząt. A na koniec, niczym wisienka na torcie, Tequila – małe miasteczko, słynne na całym świecie.

Ujęli mnie ludzie, którzy tam mieszkają. Są niezwykle mili, chętni do bezinteresownej pomocy. To co w nich uderza, to niesamowita przedsiębiorczość. Na każdym kroku spotyka się sprzedawców najróżniejszych rzeczy – owoców, tortilli, płyt z muzyką. Wszyscy coś sprzedają, mężczyźni, kobiety, nawet dzieci. A co najważniejsze, nie są natarczywi, tak jak np. Arabowie. Nigdy nie było też momentu, abym czuł jakiekolwiek niebezpieczeństwo, wprost przeciwnie, spotykałem się z niezwykłą uczynnością i otwartością tych ludzi. Bardzo trudno mi uwierzyć w krążące tu i ówdzie mrożące krew w żyłach historie o niebezpieczeństwach czyhających w tym kraju, ale z drugiej strony zawsze należy zachować zdrowy rozsądek, obojętnie czy jest się w Meksyku, w Warszawie czy w Londynie. Staraliśmy się nie szukać guza, ale nie popadaliśmy również w paranoję i korzystaliśmy w życia, pięknej pogody i uroku miejsc, które odwiedzaliśmy.

Inną rzeczą, która warta jest wzmianki jest tamtejsze jedzenie. Od dawna lubiłem meksykańską potrawy, ale dopiero będąc w Meksyku uświadomiłem sobie, że te niby meksykańskie restauracje w Krakowie mają tyle wspólnego z prawdziwą meksykańską kuchnią, co placki po węgiersku z Węgrami. Trochę szkoda, ponieważ lubiłem tam chodzić, a teraz pewnie nie prędko się wybiorę. Pozostaje mi jednak zawsze nauka i własnoręczne przygotowywanie potraw.

Jedynym rozczarowaniem w Meksyku był Jukatan. To koszmarne miejsce, pełne turystów i nie mające nic wspólnego z prawdziwym Meksykiem. Pewna Meksykanka przestrzegała mnie, abym tam nie jechał, ponieważ to „Gringoland”. Nie posłuchałem i żałuję. Jeśli wybieracie się do Meksyku, nie powtórzcie mojego błędu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *