Kostaryka

KapucynkaPomysł odwiedzenia Kostaryki przyszedł nam do głowy podczas naszych wakacji w Meksyku. Siedzieliśmy w barze i zastanawialiśmy się, dokąd dokąd teraz pojedziemy. Wybraliśmy Kostarykę, ponieważ kojarzyła się nam ona z dziką przyrodą, przygodą, trudnymi wyzwaniami. Kilkanaście miesięcy później zrealizowaliśmy nasze plany.

To co uderza w tym kraju, to niezwykła harmonia z naturą. Nie widzieliśmy tutaj ani jednego dużego zakładu przemysłowego wydaje się ona być wprost krajem zacofanym. Jednak jest to kraj bardzo rozwinięty, z dochodem narodowym na mieszkańca niewiele niższym niż w Polsce. Wiedzą, że ich największym bogactwem jest przyroda i robią wszystko, aby to bogactwo zachować. Kostaryka szczyci się niezwykłą dbałością o ekologię i widać to na każdym kroku. Żyją z turystyki i rolnictwa, głównie uprawy bananów, kawy i trzciny cukrowej.

Parki narodowe zajmują ¼ powierzchni kraju, mieliśmy okazję być w kilku z nich. Są to piękne, często dziewicze jak np. Corcovado, miejsca, pełne egzotycznych, dla nas przynajmniej, zwierząt i roślin.

Niezwykłe jest to, że już w 1882 r. zniesiono tam karę śmierci, co jest dla mnie zawsze cezurą oddzielającą cywilizację prymitywną od nowoczesnej. Pod tym względem Kostaryka jest ponad 100 lat przed nami.

Nie jest to jednak kraj idealny. Będąc tam ma się wrażenie, że został on skolonizowany przez Amerykanów. Przejawia się to nie tylko w widocznych na każdym kroku starszych ludziach, żyjących za amerykańską emeryturę (widziałem nawet amerykańską książkę „Jak przejść na emeryturę i zamieszkać na Kostaryce”) , ale również we wszechobecnych tutaj amerykańskich inwestycjach. Podobno (omijałem te miejsca z daleka) całe wybrzeże Pacyfiku jest kompletnie wykupione przez Amerykanów oraz, w dużo mniejszym stopniu, przez Europejczyków, którzy pobudowali tam paskudne, wielkie, betonowe hotele. Istnieją miasta, gdzie obcokrajowców jest więcej niż Ticos, jak o sobie mówią Kostarykańczycy. Nie mam nic przeciwko obcym inwestycjom, ale ten kraj zaczyna tracić swoją tożsamość.

Jeśli czytasz ten tekst i zastanawiasz się czy warto jechać na Kostarykę, to nie wahaj się – warto. Ale odpuść sobie stolicę i inne popularne miejsca. Od razu wsiądź w samolot, spędź tydzień w dżungli w Corcovado i następny tydzień na pobliskich plażach półwyspu Osa i zatoki Dulce. Resztą szkoda sobie głowy zawracać.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *