Monteverde

Las mgielny robi niesamowite wrażenie, jest piękny i przerażający jednocześnie. O ile w Corcovado widzieliśmy las deszczowy, to tutaj, na wysokości prawie 1,500 m istnieje las mgielny, chłodniejszy i bardziej wilgotny. Pierwszą rzeczą, która uderza w oczy to gęsta i bujna zieleń. Zwisające liany oraz wszechobecne mchy sprawiają wrażenie, jakby ten las przed chwilą wynurzył się z morskich odmętów i wciąż jeszcze ociekał wodą i wodorostami. Atmosferę tą potęguje jeszcze mgła spowijająca las i pustka tu panująca.

Jedne rośliny żyją na drugich, na pojedynczym drzewie może rosnąć nawet 200 innych organizmów. Czasem w symbiozie, częściej jako pasożyty. Te same twarde reguły obowiązują również w świecie zwierząt. Osa żądli tarantulę, a gdy ta jest sparaliżowana, składa w ciele pająka jaja. Gdy tarantula dochodzi po chwili do siebie myśli, że zagrożenie już minęło, nieświadoma, że wkrótce z jaj wylęgną się małe poczwarki, które będą żywiły się ciałem swojego nosiciele zjadając go od środka.

Ale las mgielny jest również cudowny. Żyje tutaj jeden z najpiękniejszych ptaków świata – kwezal, będący dla Azteków i Majów symbolem piękna i wolności. Widzieliśmy go przez chwilę przez lornetkę wśród gęstych liści, niestety zbyt daleko i zbyt krótko aby zrobić mu zdjęcie.

Nasz przewodnik był prawdziwym pasjonatom. Potrafił rozpoznawać odgłosy ptaków, znał ich zwyczaje, wiedział czym się żywią, a więc gdzie trzeba ich szukać. Dzięki niemu zobaczyliśmy mnóstwo różnych ptaków, niestety większość z nich to były drobne ptaszki. Cieszę się, że udało się zobaczyć przynajmniej z daleka kwezala. Mam nadzieję, że jutro w Monteverde zobaczymy więcej.

Po południu znaleźliśmy sobie inny hotel w Santa Elena, nie tak fajny jak poprzedni, ale zupełnie przyzwoity, a do tego tańszy. Resztę dnia spędziliśmy głównie w barach.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *